Jak poznałam Sylwię z Fundacji Duch Leona.

Gdy w kwietniu 2016 przeczytałam na plakacie o tym, że odbędzie się w Gdyni seminarium  z jakąś Panią, zatytułowane: „Zrozum psa” pomyślałam sobie: „o, kolejna wielka znawczyni, pewnie znowu będzie jakieś g… „. Jednak, że seminarium odbywało się na miejscu i nie miałam specjalnie daleko, postanowiłam, że się wybiorę.

Byłam wówczas na takim etapie, że po dwóch latach od ukończenia kursu zoopsychologa i tresera psów, ciągle poszukiwałam i pogłębiałam wiedzę. Miałam chyba trochę mętlik w głowie, po licznych kursach, seminariach i szkoleniach (ostatnie wtedy w jakim brałam udział, to „czarna piątka” – seminarium, które kosztowało kupę kasy, a to co na nim zobaczyłam i usłyszałam to było totalne dno).

Z moimi psami  Bubą i Sosem czynnie brałam udział w różnych szkoleniach, zaangażowałam się także w posłuszeństwo sportowe i startowaliśmy na zawodach. Bo przecież z psami trzeba coś robić, dać im jakieś zajęcie, żeby ich nie zmarnować… Szłam tą drogą, ale czułam, że nie do końca jest to w porządku.

No i zawitałam na seminarium z Sylwią Najsztub w Gdyni. To co tam usłyszałam i zobaczyłam wywarło na mnie ogromne wrażenie. Wszystko było takie proste i oczywiste. Do tego niesamowita charyzma Sylwii sprawiły, że po raz pierwszy mogłam bez cienia wątpliwości powiedzieć: „O KOSMOSIE, WŁAŚNIE TEGO SZUKAŁAM!”. Poczułam ulgę i satysfakcję, że w końcu jestem na właściwej drodze i to był początek wielu zmian w moim życiu.

Nowy rozdział.

Zaraz po seminarium, przepełniona ciekawością, pojechałam z psami na Warsztaty, na polach w Dobrej Woli. Jeszcze trochę ze sceptycznym nastawieniem, chciałam zobaczyć jak to wszystko wygląda. Nie do końca wierzyłam, że da się rozwiązać problem z Bubą, która wszystkich obszczekiwała. Przecież w końcu znałam się już na psach i tyle już wiedziałam, w tylu szkoleniach uczestniczyłam, to nie mogła być prosta sprawa.

Szybko okazało się jednak, że Buba nie ma specjalnie problemu. Wystarczyło zmienić kilka rzeczy i jej zachowanie mocno się poprawiło. Okazało się jednak, że ogromny problem ma Sos, który od szczeniaka był szkolony. Słucha się na zawołanie i w każdej sytuacji – to fakt. Jednak jest psem niesamodzielnym i bardzo słabym, który bardzo szybko się pobudza. Na polach okazało się, że kompletnie nie umie się komunikować z innymi psami. Te Warsztaty były dla mnie jak kubeł zimnej wody i potężny cios prosto w twarz jednocześnie. Zrozumiałam, że to wszystko nie ma sensu. Choć ciężko było mi zmienić o 180 stopni podejście i z trudem przyjmowałam niektóre zalecenia Sylwii to i tak poszłam w to na 100%. Czułam, że tylko tak mogę coś zmienić. Tu nie ma półśrodków. Albo się to rozumie, albo nie.

Teraz Sos chodzi ze mną na psie konsultacje i sam pomaga innym psom. Ma dobry kontakt z innymi psami i potrafi się zachować. Ja jestem dzięki temu szczęśliwa i spokojna. Kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia, że będzie się potrafił zrelaksować bez piłki, czy patyka. A on potrafi teraz podczas spacerów zwalniać, wywalać się na trawie ot tak po prostu sam z siebie, a nie dlatego, że ja mu karzę. Tarza się brzuchem do góry i czerpie radość z prostych przyjemności. Pozostał niestety w nim pierwiastek tego z przeszłości. Łatwo się ekscytuje i niewiele potrzeba, aby się podkręcał. Czasami chwyta nerwowo za patyki i przyśpiewując pieśń frustrata, przypomina mi o tym jaki bagaż w sobie nosi.

Fundacja inna niż wszystkie.

Moja przygoda z Duchem Leona trwa już ponad 4 lata. To dla mnie czas wielu zmian. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że stałam się innym człowiekiem. Dzięki Sylwii zrozumiałam psy i to w jaki sposób się komunikują. Nauczyłam się uważności i tego jak ważne są najsubtelniejsze sygnały. Przez ten czas przeżywałam wzloty i upadki, ale jestem na drodze, która przynosi mi wiele satysfakcji. Bo widzę, że to co robię ma głęboki sens.

Duch Leona, to wspaniałe miejsce nie tylko dlatego, że ma kilka hektarów terenu, gdzie psy mają niesamowitą przestrzeń. Nie tylko dlatego, że miejsce to mieści się na obszarze malowniczych Mazur, ale przede wszystkim dlatego, że psy, które są pod opieką Sylwii chodzą uśmiechnięte i są szczęśliwe. Wiele z tych psów, gdyby nie trafiło do Sylwii, już by w ogóle nie żyło lub skazanych byłoby na dożywotnią odsiadkę za katami, bez wychodzenia na zewnątrz.

Część tych psów zostanie w Duchu do końca swoich chwil, bo w innych warunkach, z innymi ludźmi po prostu by nie mogły żyć, a część z nich znajduje starannie dobrane domy.
Niesamowicie wkurzają mnie opinie, które również do mnie docierały, że Sylwia nie chce wydawać psów do adopcji tylko je zbiera. Takie opinie świadczą o braku zrozumienie idei adopcji i odpowiedzialności za psy. Nie znam bardziej oddanego psom człowieka niż Sylwia. Ona przede wszystkim patrzymy na potrzeby psa, a nie na człowieka. I to niektórych dotyka. Bo ludzie czują się najważniejsi i niestety uważają, że psy są dla nich, a nie odwrotnie. Sylwia nigdy nie odda psa do bloku, nie pogorszy mu losu. Niejednokrotnie byłam świadkiem jej złości, gdy odbierała telefony z pomysłami ludzi o tym, że zaadoptują psa do stróżowania lub do budy. Od Sylwii pies nie trafi do domu, gdzie nie będzie miał swojego miejsca spokoju, gdzie jest gwar i harmider. Odda psa ludziom, którzy obdarzą psa szacunkiem, którzy to po prostu czują.

Sylwia ma ogromną wiedzę. Nie poznałam nikogo, a uczęszczałam na wiele zajęć ze „specjalistami” z kraju z zagranicy, kto miałby takie doświadczenie jak ona. Sylwia sama, codziennie opiekuje się około 40stoma psami, które żyją razem z nią w fundacji. Pod swój dach przyjmuje psy, które trafiają do niej niejednokrotnie z łatką „agresywnych” i są to psy naprawdę dużych rozmiarów. To świadczy o wielkości tej osoby i jej umiejętności.

Mój Papaja.

A czemu o tym wszystkim piszę. Bo od 3 miesięcy jestem dumną opiekunką Papaji – psa, którego adoptowałam z Ducha Leona od Sylwii. Gdybym w 2016 roku jednak się nie zdecydowała się na udział w tym seminarium nie byłoby mnie tu, gdzie jestem. Bo, aby adoptować psa od Sylwii musiałam totalnie zmienić swoje życie i w końcu zamieszkać w domku na wsi J

Papaja (nie Papaj) jest niesamowitym psem, mimo młodego wieku wprowadził do naszego domu spokój i harmonie. Wszystkie psy (sztuk 4) i koty (sztuk 4) szybko go zaakceptowały, mimo jego niebanalnej wielkości i wadze 65 kg. Bardzo szybko zaakceptowała go również nasza 2-kilogramowa Nuka, bo mimo gabarytów Papaja jest bardzo uważny i delikatny. Nauczyliśmy się jego, a on nas i żyje nam się cudnie. My dozujemy mu trochę miasta, a on uczy nas spokoju życia na wsi. Sosik dzięki swojemu stabilnemu kumplowi, jeszcze rzadziej chwyta patyki w lesie, nawet przy większej grupie psów, co jest w jego przypadku wyznacznikiem dobrego samopoczucia.

DUCHOWE PSY są wspaniałe i wiele można się od nich nauczyć. My uczymy się każdego dnia. A życie z psem, który jest po prostu miły, nie jest nakręcony ani sfrustrowany i ma wyjątkowe kompetencje społeczne poprawia komfort życia z psem. I nic nie trzeba z nim robić tylko szczęśliwie żyć. Naprawdę jeśli macie warunki i ogromne serce by się uczyć języka psiego koniecznie adoptujcie psa z Fundacji Duch Leona!!!